Wczoraj był tak bardzo miły dzień a skończyłam go tak beznadziejnie. Jak wspominałam byłam u Tosi na zajęciach. Tak prezentuje się przedszkole małej. Na końcu długiej, szarej ulicy znajduje się taki kolorowy budyneczek :)
Było śmiesznie. Zacznę od tego, że większości grupy nie było. Niestety panuje grypa i ospa. Na początek dzieci przywitały wszystkich wierszem i piosenkami.
Później odbyły się normalne zajęcia. W tym tygodniu króluje gazeta i wszystko, co można z nią zrobić. Czyli wydawanie dźwięków padającego deszczu, gradu, śniegu, tańce dookoła gazet, tak by dzieci ich nie dotknęły. Zabawa z piłeczką z gazety. Przekładanie jej przez kolanka, utrzymanie jej na głowie.
Następnie my, rodzice mieliśmy bojowe zadanie. Musieliśmy z gazet przygotować na szybko strój dla dziecka. Mając przed oczami jej domowy strój karnawałowy zrobiłam z niej diablicę. Szybko, sprawnie i z pewnością oryginalnie. :)
Wszyscy tańczyliśmy, śpiewaliśmy i klaskaliśmy. Naprawdę było miło :) To zdjęcie grupowe wszystkich przebranych dzieciaczków.
Moja kochana diablica :D
To wiersze, które dzieciaczki umieszczały na laurkach z okazji dnia babci i dziadka.
Serduszko, nad którym ciężko pracowała Tosia :*
Zajęcia trwały tylko godzinę. Podczas rozchodzenia się rodziców, niektóre dzieci płakały i sprzeciwiały się. Tosia również chciała wrócić ze mną do domu. Udało się ją przekabacić i mała została z grupą:)
A ja po powrocie do domu, z każdą godziną czułam się gorzej i gorzej. Masakra. Znów grypa? O nie!!!!!! Wieczorem byłam tak osłabiona, że już o 19:30 leżałam pod kołderką. Tośka w nocy, nie dała pospać i ogólnie reasumując czuję się FATALNIE. Dlatego wraz z umieszczeniem tego posta wracam pod kołderkę. Mogę pokimać jeszcze dwie godziny, a na 13 do pracy.
Buziaki :***
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Followers
About Me
Powered by Blogger.
No comments:
Post a Comment