Niedziela minęła mi fantastycznie. Zrobiliśmy sobie małą rodzinną wyprawę, przy okazji kupiłam Tosi kilka rzeczy, sobie buty i ogólnie było naprawdę bardzo przyjemnie.
Po powrocie do domku poczułam znów chęć na grilla. Długo nie musiałam czekać na pyszną karkówkę i boczek. Wszystko zalewaliśmy dziś białym wytrawnym austriackim winem i naprawdę warto było. Smak mięsa był powalający.
Wieczór nie obył się również od małego wypadku Tośki. Ogólnie znów wjechała jak czołg w fazę bycia niedobrą, ignorowania itp. Dziś pobiła swoje zachowanie na głowę od ostatniego razu. Tak wariowała, że aż straciła równowagę i przyrżnęła konkretnie w sama krawędź szafki. Na czole ma siną, spuchniętą krechę i chyba dopiero teraz dotarło do niej, że gdy mama mówi uspokój się to nie dla maminego widzimisie lecz dla zdrowia i bezpieczeństwa córki.
Ide spać. Jutro masa obowiązków mnie czeka. :***
No comments:
Post a Comment